30 finał WOŚP

30 finał WOŚP za nami. Więcej zdjęć
Udało nam się wszystko, co zaplanowaliśmy. Był krótki, symboliczny przemarsz.
Były ciasta, ciastka i ciasteczka. I był orkiestrowy tort-dziękujemy pani Emilko?
I światełko do nieba. I puszka wypełniona dzięki Waszym wielkim sercom.❤
Dziękujemy:
-rodzicom naszych uczniów - za słodkości a jeszcze bardziej za Waszą obecność - za pokazanie własnym dzieciom, że pomaganie ma sens
-uczniom Trójki - za to, że przyszliście ze swoimi otwartymi serduszkami
-nauczycielom i pracownikom niepedagogicznym szkoły, na których zawsze można liczyć
- pewnemu Trójkowemu tacie, który wykonał dla nas znaczki na tę okazję
Finał jest taki:
-do puszki wrzuciliśmy 1808,70 zł
- w e-skarbonce mamy na tę chwilę  1541 zł.
Nasza Trójkowa cegiełka dorzucona.
I pogoda nam w tym nie przeszkodziła.
Brawo My?

Rozmowa z Joanną Cywińską - producentką teatralną

Młodzi piszą: Rozmowa z Joanną Cywińską, pochodzącą z Iławy producentką teatralną

Joanna Cywińska - z prawej

Dominika Karbowska: – Jak zaczęła się przygoda z teatrem oraz kiedy zrodziła się pasja do tej pracy?

Joanna Cywińska: – Moja przygoda z teatrem zaczęła się już w dzieciństwie. Moja starsza kuzynka Dominika zapisała się na zajęcia teatralne i zaprosiła mnie na pierwszy spektakl. Byłam pod wielkim wrażeniem i zapragnęłam tak jak ona występować na scenie. Długo męczyłam rodziców, żeby pozwolili mi się zapisać na takie zajęcia do iławskiego osiedlowego domu kultury. Obawiali się, że nie poradzę sobie z ilością obowiązków, bo zaczęłam właśnie naukę w szkole podstawowej, a zajęcia teatralne odbywały się wieczorami, w innej części miasta. Kiedy okazało się, że świetnie wypadam na konkursach recytatorskich, zgodzili się, żebym rozwijała tę pasję, ale zawsze pilnowali, żeby ten artystyczny zapał nie wziął góry nad szkolnymi obowiązkami. I tak w drugiej klasie szkoły podstawowej zaczęłam zajęcia w grupie teatralnej przy iławskim ODK-u.

Jakie zadania należą do producenta i za co jest odpowiedzialny?

– Producent spektaklu jest odpowiedzialny za całokształt pracy przy spektaklu. Zatrudnia i nadzoruje pracę zespołów: artystycznego, technicznego i biurowego. Zaczynając od początku – najważniejszy jest tekst sztuki. Producent decyduje o tym, jaką sztukę bierze do produkcji. Propozycje tekstów przychodzą do mnie różnymi drogami, najczęściej dostaję je od agencji reprezentujących autorów z całego świata, ale także przychodzą do mnie z napisanymi sztukami polscy autorzy, reżyserzy czy aktorzy. Żeby ocenić, czy sztuka napisana jest dobrze czy źle, trzeba mieć jakąś wiedzę o literaturze i gatunku, ale także doświadczenie w pracy scenicznej. Jeśli już zdecyduję się na konkretny tytuł, szukam obsady aktorskiej i reżysera spektaklu. W pracy z reżyserem ustalamy ogólną koncepcję interpretacji spektaklu oraz jego klimatu. Aby stworzyć odpowiednią atmosferę na scenie, prosimy o pomoc scenografa, który opracowuje projekt dekoracji oraz kostiumologa, który przygotowuje projekt kostiumów. Projekt budowy dekoracji zostaje przekazany wykonawcy, który wraz ze swoim zespołem na podstawie projektu scenografa wykonuje elementy dekoracji (ściany, rekwizyty, meble). Tak samo rzecz się ma z kostiumami – projekty kostiumologa realizuje zespół krawcowych. Nie wszystkie elementy dekoracji i kostiumów wykonywane są na specjalne zamówienie, niektóre z nich po prostu kupuje się w sklepach jako gotowe już elementy. Kiedy zespół scenografa i kostiumologa pracuje nad dekoracją i kostiumami, na scenie teatru odbywają się próby aktorskie z reżyserem. To najciekawsza część pracy nad spektaklem. Zespół artystyczny opracowuje interpretację tekstu sztuki i przeniesienie jej na scenę w taki sposób, aby był dla widza atrakcyjny. Próby zazwyczaj trwają około 2 miesięcy. Pod koniec pracy tego zespołu na próby dołącza reżyser światła i kompozytor oraz realizatorzy światła i dźwięku. Najważniejszą osobą, która spina działania aktorów i całej obsługi technicznej, jest inspicjent. Kiedy kończą się próby i następuje premiera spektaklu, inspicjent przejmuje rolę reżysera i czuwa nad tym, żeby wszystko na scenie podczas trwania spektaklu odbywało się tak, jak to założył reżyser. Światło musi zapalać się i gasnąć w odpowiednich momentach, muzyka czy efekty dźwiękowe także muszą pojawiać się dokładnie tam, gdzie powinny. Inspicjent nadzoruje również ruch aktorów za kulisami, ich kolejność pojawiania się na scenie wg treści sztuki. Podstawą pracy inspicjenta jest dokładnie opisany egzemplarz sztuki, w którym zawarte są wszystkie uwagi reżyserskie. Za kulisami teatru jest też kilkoro innych ludzi: fryzjerzy, garderobiane, montażyści dekoracji, strażak czy sufler, który czuwa nad tekstem sztuki i w razie wpadki podpowiada aktorom tekst. Wszystkich tych ludzi zatrudnia producent. W teatrze jest on bardziej kierownikiem produkcji, ale w prywatnym przedsiębiorstwie producent również finansuje pracę wszystkich mających wkład w tworzenie i przebieg spektaklu. To strona produkcyjna. Jest jeszcze zespół biurowy, który również jest zatrudniony przez producenta. Tworzą go specjaliści odpowiedzialni za kontakt z mediami, sprzedaż biletów, logistykę eksploatacji spektaklu, czyli po prostu za każdą jego odsłonę. Jeśli chodzi o mnie, nie mam w tej warstwie dużego zespołu – mam jedną asystentkę i większość z tych zadań wykonuję sama.

Ile czasu zajmuje wyprodukowanie sztuki?

– Jeśli już znajdzie się interesujący tekst – cały proces produkcji trwa około 3 miesięcy. Jeśli zlecamy napisanie sztuki autorowi, trwa to około pół roku.

Czy istnieje „przepis” na sukces sztuki?

– Na to pytanie pewnie każdy odpowiedziałby inaczej. W zależności czy robi sztukę komediową czy tragedię, czy jest to teatr nowoczesny, który żywi się sensacją, chce odwrócić porządek świata choć na chwilę, czy jest to spektakl np. farsowy. Dla mnie sukcesem jest zrobienie sztuki, po obejrzeniu której widzę na twarzach widzów uśmiech i odprężenie lub autentyczne wzruszenie, czasem łzy. Sukcesem jest to, kiedy jedna osoba przychodzi kilka razy na ten sam tytuł, bo czuje jakiś niedosyt i chce poobcować z tym wydarzeniem jeszcze raz. Coś przemyśleć, coś przeżyć, a może po prostu się pośmiać. Sukcesem są owacje na stojąco i przychodzący do garderoby widzowie, którzy chcą podziękować za piękny wieczór i często opowiedzieć nam jakąś swoją historię, która w jakiś sposób nawiązuje do tego, czego doświadczyli, oglądając spektakl.

Która z wystawionych sztuk odniosła największy sukces? Jakie sztuki najbardziej podobają się publiczności?

– Mówi się, że ludzie najbardziej potrzebują komedii, żeby zapomnieć o troskach życia codziennego. Moim największym sukcesem, o dziwo, nie jest wcale komedia. Sztuką, którą wyprodukowałam, a która cieszy się od 11 lat niesłabnącym powodzeniem, jest „Grace i Gloria” amerykańskiego autora Toma Zieglera, w której grają Stanisława Celińska i Lucyna Malec. Jej treść dotyka trudnych, bolesnych tematów życiowych. Ale daje też nadzieję w sens wszystkiego, co się wokół nas dzieje. Przeważnie sztuka schodzi z afisza po około 4 sezonach. Tę gramy już ponad 11 lat. Wciąż niezmiennie wzrusza i daje nadzieję widzom w całej Polsce.

Czy masz swoją ulubioną aktorkę lub ulubionego aktora, z którym lubisz współpracować?

– Od jedenastu lat pracuję jako producent na swój własny rachunek i odpowiedzialność. Mam to szczęście, że w teatrach, w których pracowałam wcześniej, poznałam większość aktorów, których publiczność zna z większego i mniejszego ekranu oraz ze scen w całej Polsce. Ponieważ nie mam żadnego szefa nad sobą, zapraszam tylko tych aktorów, których nie tylko cenię za zawodowstwo, ale z którymi się miło spędza czas w pracy, na scenie i w podróżach ze spektaklami po Polsce i dalszych rejonach świata. Przyjaźnię się i współpracuję z: Lucyną Malec, Stanisławą Celińską, Elżbietą Zającówną, Magdą Wójcik, Magdą Wołłejko, Lesławem Żurkiem, Pawłem Wawrzeckim, Markiem Siudymem, Ewą Wencel i Ewą Ziętek. To wspaniała grupa, na którą zawsze można liczyć. Nie ma chyba tylko sztuki na tak dużą obsadę (śmiech).

Na zakończenie chciałabym zapytać, który spektakl jest najbliższy twemu sercu?

– Ostatnio najbliższa jest mi produkcja „Freda i Zuza”. Może dlatego, że sztuka ta została napisana specjalnie na moje zamówienie. Może dlatego, że wzięło w niej udział całkiem spore grono moich kolegów aktorów (2 aktorki na scenie, 6 aktorów w projekcjach i 2 aktorów w nagraniach głosowych). A może dlatego, że wzbudza salwy śmiechu na widowni i mam okazję obserwować, jak po każdym przedstawieniu wychodzą z teatru radośni i szczerze rozbawieni ludzie. Wtedy czuję, że ta praca ma największy sens – kiedy wiem, że ofiarowaliśmy komuś naszą wspólną pracą kilka pięknych chwil.

Bardzo dziękuję za rozmowę i życzę dalszych sukcesów.

 

Prezentujemy prace młodych adeptów dziennikarstwa, ósmoklasistów z naszej szkoły. Ich zadaniem było przeprowadzenie wywiadu z osobą mającą ciekawy zawód, hobby lub doświadczenia życiowe. Sami przeanalizowali tematy i opracowali pytania. Przez najbliższe tygodnie zapraszamy zatem do lektury z cyklu "młodzi piszą"!

Rozmowa z Danielem Michałowskim o roli wolontariatu

Młodzi piszą: Rozmowa z Danielem Michałowskim o roli wolontariatu

Amelia Kucińska: – Moim gościem jest Daniel Michałowski, który mając 16 lat, został wolontariuszem w domu dziecka. Będziemy rozmawiać na temat dobrych i złych stron, jakie niesie ze sobą bezinteresowna pomoc innym. Kto cię namówił do bycia wolontariuszem?

Daniel Michałowski: – Namówił mnie pan Tomek, który był jednocześnie wychowawcą w internacie, jak i w domu dziecka. To on zmobilizował mnie do dalszych działań.

Opowiedz, jak wyglądała praca wolontariusza w domu dziecka?

Pomagałem dzieciom w nauce, w rozwijaniu ich pasji. Wysłuchiwałem ich zwierzeń, radziłem w wielu sytuacjach. Wychodziliśmy również na spacery oraz zwiedzaliśmy ciekawe miejsca.

Ile czasu poświęcałeś dzieciom z domu dziecka?

Poświęcałem około 3 godzin dziennie 4 razy w tygodniu. Przychodziłem po lekcjach i zostawałem tam do wieczora. Wymagało to ode mnie dobrej organizacji i systematyczności.

Jakie predyspozycje powinna mieć osoba będąca wolontariuszem?

Przede wszystkim powinna być cierpliwa, pomocna, odpowiedzialna. Rozmowa z nią powinna być szczera i oparta na wzajemnym zaufaniu. Bardzo często są tam osoby, które doświadczyły krzywdy, braku miłości i zostały porzucone. Potrzeba dużo cierpliwości i współczucia, aby odbudować ich zaufanie.

Z jakim emocjami wiąże się bycie wolontariuszem?

Są to emocje nie do opisania. Widok tak wielu potrzebujących dzieci rodzi chęć uratowania wszystkich. Na szczęście były tam też momenty, które przyniosły wiele radości.

Za wykonaną pracę nie dostajesz wynagrodzenia. Jakie korzyści dała ci w takim razie praca jako wolontariusz?

Bardzo lubiłem spędzać czas z dziećmi. Kontakt z nimi dawał mi radość i energię. Dzięki temu poznałem swoje mocne i słabe strony. Stałem się bardziej odważny, dostrzegłem wiele cech i umiejętności, o których wcześniej nie miałem pojęcia.

Co chciałbyś powiedzieć osobie, która chciałaby być wolontariuszem w domu dziecka?

Powiedziałbym, że warto pomagać! Bycie wolontariuszem to wspaniałe doświadczenie. Poświęcasz własny czas, a w zamian dostajesz dużo więcej – wdzięczność i poczucie satysfakcji. Poza tym dobro po jakimś czasie wraca do nas z podwójną siłą!

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Rozmowa z Bartoszem Kołeckim - tancerzem

Młody człowiek wielki sukces”

 

Młodzi piszą: Rozmowa z Bartoszem Kołeckim, tancerzem scenicznym Zawodowej Grupy Tanecznej Volt Agustina Egurroli. Występuje on na scenie w programach telewizyjnych oraz dużych festiwalach muzycznych. Brał udział w teleturnieju ,,Milionerzy”, gdzie wygrał ćwierć miliona złotych. Również dostał się on w początkach swojej kariery wraz z zespołem tanecznym do półfinału „Mam talent!”. Dziś dowiemy się, w jaki sposób udało mu się to osiągnąć mimo młodego wieku.

Zuzanna Ćwiklińska: – Od czego zaczęła się pana przygoda z tańcem?

Bartosz Kołecki: Gdy miałem 6 lat, mama zapisała mnie na zajęcia taneczne w przedszkolu, żebym mógł tam spożytkować swój nadmiar energii. I tak tę energię wydatkuję do dziś.

Jak to się stało, że tańczy pan na tak dużych festiwalach?

W 2016 roku, szukając nowych wyzwań (wcześniej trenowałem wyłącznie taniec towarzyski), trafiłem na casting do grupy TV Project, która działa w Egurrola Dance Studio. Uczestnictwo w niej ma na celu przygotowanie i doskonalenie warsztatu tanecznego, aby później móc wykorzystać go na scenie. Mnóstwo godzin spędzonych na sali, ogrom pracy. Początkowo brałem udział w mniejszych przedsięwzięciach, potem miałem okazję występować wspólnie z grupą Volt na coraz większej liczbie wydarzeń i projektów, aż w końcu sam zostałem jej członkiem.

Jakie emocje towarzyszą panu podczas występów przed tak dużą publicznością?

Przed każdym występem towarzyszy mi dreszczyk emocji, lekki stres – w końcu patrzy na nas trochę osób. Ale nie jest to stres pętający nogi. Na szczęście zdenerwowanie przy występach nigdy nie powodowało, że się blokowałem, a wręcz przeciwnie. Nazywam to stresem pozytywnym, który działa na mnie motywująco. Pozwala się skupić, bo jestem świadomy, że oprócz tego, że kocham to, co robię, to jest to moja praca, z której jestem rozliczany i musi ona zostać należycie wykonana. Nie tyle dla kogoś, ale sam lubię mieć poczucie dobrze wykonanej pracy i świadomość tego, że zrobiłem wszystko najlepiej, jak tylko potrafiłem.

Czy ma pan jeszcze jakieś marzenia odnośnie swojej kariery?

Tak, mam jeszcze kilka marzeń, tym bardziej, że zdaję sobie sprawę, że jestem już bliżej jak dalej końca mojej kariery tanecznej, ale zawsze powtarzam, że o planach i marzeniach lepiej nie mówić, bo lubią ciszę, a lepiej po prostu wdrażać je w życie. A gdy się spełniają, wtedy na pewno reszta świata o tym słyszy.

Czy taniec jest tym, co chce pan robić już zawsze, czy jednak ma jeszcze inne plany odnośnie swojej kariery?

Kariera tancerza scenicznego nie trwa wiecznie. Chciałbym, żeby w moim życiu taniec był obecny zawsze, w mniejszym lub większym stopniu. Na pewno nie jestem typem osoby, która tylko i wyłącznie mogłaby prowadzić zajęcia. Owszem, dzieje się to regularnie, ale nigdy nie było i nie będzie to moje główne zajęcie. Mam kilka pomysłów na swoją przyszłość, część związana jest z tańcem, a część nie. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość.

Jakie inne pasje oprócz tańca pan posiada?

Podróże! Uwielbiam, kocham podróżować, zarówno daleko i na długi okres, jak również na jednodniowe wycieczki. Jestem głodny świata, ludzi oraz uważam, że z każdej podróży (nawet zwykłych wakacji) człowiek wraca bogatszy o doświadczenia, spotyka i rozmawia (być może tylko raz w życiu) z nowo poznanymi osobami, nieustannie poszerza swoje horyzonty, co pozwala spojrzeć na otaczający go świat i sprawy z kompletnie innej perspektywy. Gdybym miał nieograniczone środki oraz czas, to zdecydowanie podróżowałbym i tańczył do bólu! Poza tym jestem aktywnym człowiekiem, wszelki rodzaj aktywności fizycznej to coś, co lubię: bieganie, piłka, rower, chodzenie po górach, siłownia... Można by wymieniać w nieskończoność.

Co skłoniło pana do udziału w programach telewizyjnych?

Chęć przeżycia przygody. Mój zawód nauczył mnie obycia z kamerą i spowodował, iż nie czuję tremy spowodowanej występami w telewizji. Sprawia mi to ogromną radość i frajdę. Każdą możliwość występu w jakimkolwiek programie traktowałem jak zabawę i możliwość przeżycia czegoś nowego, co sprawia, że z każdym występem mam miłe wspomnienia, nawet gdy nie wszystko idzie po mojej myśli.

Jak wspomina pan swój udział w „Mam talent!”?

Superprzeżycie. Pamiętam, że na castingu to ja wyznaczony byłem do rozmowy z jurorami i to było dla mnie bardziej stresujące niż sam pokaz! Jednak występ na scenie, tańcząc, a występ na scenie, kiedy trzeba coś powiedzieć, to dwie różne sprawy, a wtedy było to jedno z moich pierwszych doświadczeń, jeśli chodzi o wypowiadanie się przed tak szeroką publicznością. W późniejszym czasie pracowałem nad tym i nie czuję w związku z tym już takiej tremy. Co do półfinału odcinka na żywo, to z chęcią, nie licząc występu na scenie, wymazałbym tamten dzień z pamięci... Pech chciał, że tamtego dnia fatalnie się czułem, miałem gorączkę, wymiotowałem, nie byłem w stanie nic zjeść – syf, kiła, mogiła i dwa metry mułu. Przez to tamten dzień wspominam trochę słodko-gorzko, ale pomimo tego pamiętam, że czerpałem radość z każdej sekundy spędzonej na scenie i dałem z siebie absolutnie maksimum. Gdy danego dnia nie jesteś w najwyższej formie fizycznej czy psychicznej, jeszcze ważniejsze jest skupienie i koncentracja, bo wtedy dużo łatwiej o jakąś pomyłkę. Tamten występ był dla mnie wyjątkowy pod tym względem, że występowaliśmy jako grupa taneczna i to na nas była skupiona uwaga, a nie jak to zazwyczaj bywa, że na scenie pojawiamy się jako uzupełnienie występu jakiejś gwiazdy. Człowiek lubi być zauważony i mieć świadomość tego, że to właśnie na niego skierowany jest wzrok, a jego praca doceniona. Oczywiście pozostał mały niedosyt w związku z brakiem awansu do finału, ale takie są zasady, a stawka była naprawdę wyrównana.

Jakie emocje towarzyszyły podczas tego, jak zasiadał pan na fotelu w programie ,,Milionerzy”?

Siedząc jako jeden z sześciu uczestników etapu „Kto pierwszy, ten lepszy”, czułem ogromny stres i zdenerwowanie. Był on spowodowany tym, iż za mną i za każdą biorącą udział w programie osobą była już bardzo długa droga zgłoszeniowa, sito weryfikacji i kilka etapów wyłaniania docelowej szóstki. Został przede mną ostatni krok do wykonania i najbardziej szkoda byłoby mi, że to wszystko miałoby zostać zaprzepaszczone na ostatniej prostej tym bardziej, że ściągnąłem do studia ze sobą swoich rodziców i dziewczynę (a teraz już żonę). Ale udało się! Kiedy usiadłem przed Hubertem Urbańskim, cały stres i zdenerwowanie minęło, a zaczęła się dobra zabawa i wydaje mi się, że znów to było kluczem do sukcesu. Tak jak wspominałem, podszedłem do gry jak do przygody, którą później fajnie będzie wspominać. Cały czas przyjmowałem, że niczego nie mogę przegrać, a jedynie ewentualnie mogę zyskać, przez co spędziłem fantastyczny czas i nie nakładałem na siebie niepotrzebnej presji. Oczywiście przez pewien okres po nagraniu programu chorowałem przez to, że mimo iż obstawiałem prawidłową odpowiedź, to zrezygnowałem z gry. Bardzo chciałem usłyszeć pytanie za milion, ale mimo wszystko mogę mówić, że znałem odpowiedzi na wszystkie pytania, z którymi musiałem zmierzyć się w teleturnieju.

Teraz pytanie bardziej ze strefy prywatnej. Jak się pan czuje jako świeżo upieczony mąż?

Fantastycznie! Jak to mówią, po ślubie niby nic się nie zmienia, a tak naprawdę wszystko się zmienia. Na początku traktowałem to powiedzenie z przymrużeniem oka, ale po fakcie stwierdzam, że faktycznie coś w tym jest i nie do końca jestem w stanie stwierdzić co. Niby cały czas jesteś z tą osobą, z którą byłeś już długo. Ale ta osoba oficjalnie, przy świadkach, ślubowała ci, że będzie już z tobą na ZAWSZE, do końca swoich czy moich dni, na dobre i złe, w zdrowiu i chorobie. I to o to chyba najbardziej chodzi. Mam takie poczucie i chcę je też dawać mojej żonie, że co by nie było, co by się nie działo i czego bym nie robił, to zawsze za moimi plecami będzie stała ta jedna osoba, która będzie mnie wspierała i towarzyszyła mi w każdej drodze. Zawsze. Tak na amen.

Na zakończenie chciałabym jeszcze zapytać o to, czy uważa pan, że osiągnął sukces jak na swój młody wiek?

Odnieść sukces to bardzo subiektywne określenie. Część osób może nawet nie śnić, żeby dojść do miejsca, w którym się znajduję, dla innych może być to nic takiego. I mam tego świadomość. Na pewno czuję dumę z tego, gdzie jestem, bo wiem, ile pracy i poświęceń kosztowało mnie i moich bliskich, żeby się tu znaleźć. Sukcesy można odnosić na wielu płaszczyznach i czuję, że na niektórych mam jeszcze spore pole do popisu. Niestety albo stety mam tak, że wiecznie czuję niedosyt, przez co prę nieustannie do przodu i mam nadzieję, że nigdy nie zabraknie mi chęci, żeby robić to dalej. Z jednej strony takich jak ja na świecie są tysiące, jak nie miliony, z drugiej strony przypadki osób z mniejszego miasta, które przebyły taką długą drogę, są w dalszym ciągu traktowane jako rzadkość. Udało mi się w życiu parę rzeczy. Tak, uważam, że odniosłem sukces, ale na pewno nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa.

Chciałabym bardzo podziękować za rozmowę oraz pogratulować tego, ile pan osiągnął. Życzę dalszych sukcesów w życiu.

Rozmowa z Sylwią Dziedziak, pasjonatką fotografii

Młodzi piszą: Rozmowa z Sylwią Dziedziak, pasjonatem fotografii

Z pasji do fotografii

 

Klara Dziedziak: – Kiedy myślę o osobie, która osiągnęła sukces i mogłaby być dla innych wzorem tytanicznej pracy, zaangażowania i poświęcenia, od razu przed oczami staje mi moja mama. Podziwiam jej upór i stawianie sobie coraz to nowych, ambitnych planów. Ta cudowna kobieta od blisko dekady zajmuje się zawodowo fotografią artystyczną. Zgodziła się na krótki wywiad, w którym zdradza nam tajniki swojej intrygującej pracy. Skąd pomysł na fotografię, jak to się zaczęło?

Sylwia Dziedziak: – Z wykształcenia jestem socjologiem. Fotografia stała się dla mnie sposobem na zarabianie od stosunkowo niedawna. Pomysł zrodził się z pasji i umiłowania piękna. Od zawsze fotografowałam otaczającą nas przyrodę, z czasem modelami stały się moje dzieci. Uwielbiałam uwieczniać chwile, zamykając je w magicznym kadrze. Dziś mam już spory bagaż doświadczeń oraz grono powracających, zadowolonych klientów.

Talent to jedno, ale konieczne są też konkretne umiejętności. Kończyłaś w kierunku fotografii jakąś szkołę, kurs?

Fotografia jest dziedziną stale rozwijającą się. Chcąc być na bieżąco, w zasadzie ciągle trzeba się szkolić i doskonalić. Za mną wiele kursów i warsztatów. Wiedzę i doświadczenie zdobywałam pod okiem wirtuozów fotografii artystycznej. Szczęśliwie, jedną z osób, która wprowadziła mnie w tajniki świata fotografii, był przyjaciel, a jednocześnie profesor Łódzkiej Szkoły Filmowej.

Co potrzebne jest, aby zacząć przygodę z fotografią?

Czas, upór i pasja. Bez zaangażowania nie staniemy się dobrym fotografem. Fotograf jest jak artysta, który nie przestaje tworzyć, a każda sytuacja może stać się niepowtarzalną okazją uchwycenia czegoś niezwykłego.

Jaki sprzęt jest konieczny?

Drogi, ha, ha, ha, niekiedy bardzo drogi. Jeśli myślimy o zarobkowej fotografii, to niestety, ale na początku czekają nas spore wydatki. Są to kwoty liczone w dziesiątkach tysięcy. Fotograf musi mieć co najmniej dwa aparaty. Nie może sobie pozwolić na to, że jeden odmówi posłuszeństwa i nie będzie mógł wykonać zlecenia. No bo wyobraźmy sobie, że taka sytuacja zaistnieje na przykład w trakcie ślubu – no byłaby to katastrofa.

Czy zdarzyły Ci się podobne wpadki?

Niestety tak, ale szczęśliwie zakończyło się tylko na stresie. Najgorszy moment, to kiedy okazało się, że blisko 200 zdjęć, jakie zrobiłam na sesji, z jakiegoś powodu „zniknęło” z karty pamięci! Z opresji wyciągnął mnie mąż i magicznie odzyskał cenny materiał.

Co lub kogo najbardziej lubisz fotografować?

Chyba najwdzięczniejszymi modelami są dzieci. Specjalizuję się w artystycznej fotografii noworodkowej. Moi mali modele mają zwykle kilka tygodni. Sesja z takim szkrabem trwa około kilku godzin. Jest bardzo wyczerpująca, ale za to efekty fantastyczne. Rodzice, kiedy już zobaczą efekt końcowy, kiedy dostają do ręki wywołane zdjęcie, nierzadko z trudem powstrzymują łzy wzruszenia. Dla mnie to najlepsza zapłata za mój trud i zaangażowanie.

Sprawiasz wrażenie osoby zawodowo spełnionej. Czego można Ci zatem życzyć?

Żebym wreszcie mogła się wyspać. Ha, ha, ha! Serio, często nad zdjęciami przesiaduję nocami. To właśnie ta pora jest dla mnie kojącym momentem, w którym znajduję skupienie, a do głowy przychodzą nowe stylizacje i pomysły na kolejny projekt. Fotograf to artysta, który kiedy zaczyna tworzyć, to nie potrafi przestać. Taka to już moja „słodka” pasja.

Bardzo dziękuję za poświęcony czas. Życzę kolejnych sukcesów.

Również dziękuję za miłą rozmowę i zachęcam, by szukać inspiracji w pięknie, które nas otacza.

 

Rozmowa z Grzegorzem Iwańskim - pszczelarzem

Młodzi piszą: Rozmowa z Grzegorzem Iwańskim, pszczelarzem, o plusach i minusach pracy z pszczołami

 

Moje życie kręci się wokół pszczół!

 

Martyna Iwańska: – Co skłoniło cię do tego, aby zostać pszczelarzem?

Grzegorz Iwański: – Pierwsze pszczoły dostałem od teścia, ponieważ swoje likwidował, a nie miał komu przekazać.

Od ilu uli zaczęła się twoja pasieka, a ile posiadasz obecnie?

– Zacząłem od dwóch uli pięć lat temu, obecnie posiadam 50 pni.

– Jakie miody wytwarzają twoje pszczoły?

Na początku wiosny noszą nektar z rzepaku, wytwarzając miód rzepakowy. Następnie akacjowy, z końcem czerwca zakwitają lipy, więc mamy także miód lipowy. Ostatnim pożytkiem jest facelia, którą sam sieję dla pszczół.

Jakie są roczne koszty utrzymania takiej pasieki?

– Koszty utrzymania są bardzo wysokie. Po odebraniu miodu trzeba zakarmić pszczoły na zimę cukrem – piętnaście kilogramów na jedną rodzinę. Wyleczyć pszczoły z pasożyta VAROA DESTRUCTOR środkami chemicznymi. Płacę również podatki od jednego ula (jeden podatek). Sprzęt wykorzystywany w pasiece dużo kosztuje, ponieważ musi być wykonany ze stali nierdzewnej.

Jaki wpływ mają warunki atmosferyczne na pszczoły i ich pracę?

– Pszczoły wychodzą z ula, kiedy temperatura na zewnątrz przekracza 12oC. Rośliny nektarują w temperaturze powyżej 20oC. W dni deszczowe pszczoły robią się agresywne, ponieważ nie mogą nosić nektaru.

Czy miejsce twojego zamieszkania wpływa na rozwój twojej firmy?

Tak, ponieważ mieszkam blisko mojej pasieki i mogę być w każdej chwili. W sezonie trzeba być przy pszczołach całe dnie.

I na koniec co byś polecił początkującym pszczelarzom?

Powinni najpierw zapoznać się z wiedzą teoretyczną. Następnym krokiem jest zapoznanie się z doświadczonym pszczelarzem, który będzie im pomagał.

Bardzo dziękuję ci za rozmowę.

Nasze wywiady

Uczniowie klas 8b i 8d mieli za zadanie przeprowadzić wywiad z osobą mającą ciekawe doświadczenia. Ich prace przeszły najśmielsze oczekiwania. Gośćmi wywiadu byli: pasjonat pszczół, organizatorka przedstawień teatralnych, tancerz, wolontariusz i inni. Najlepsze prace ukazują się co tydzień na łamach naszej lokalnej gazety "Kurier Iławski" w dziale "Młodzi piszą". Zapraszam do lektury.

Rozmowa z Grzegorzem Iwańskim - pszczelarzem

Rozmowa z Sylwią Dziedziak - pasjonatką fotografii

Rozmowa z Bartoszem Kołeckim - tancerzem

Rozmowa z Danielem Michałowskim o roli wolontariatu

Rozmowa z Joanną Cywińską - producentką teatralną

 

 

Ogólnopolski konkurs przedmiotowy EDI

OGÓLNOPOLSKI KONKURS PRZEDMIOTOWY EDI

BIBLIA I PRZYPOWIEŚCI BIBLIJNE

 

ALODIUSZ DEMBOWSKI Z KL. VII B- 5 MIEJSCE, DYPLOM LAUREATA, NAGRODA KSIĄŻKOWA

ANNA ŚWIGOŃSKA Z KL. VII A- 6 MIEJSCE, DYPLOM WYRÓŻNIENIA

JULIA MARKUSZEWSKA Z KL. VII E- 7 MIEJSCE, DYPLOM WYRÓŻNIENIA

OPIEKUN: M. KRZYWKOWSKA

Wyniki konkursu plastycznego "Wymarzone święta"

 

Wyniki konkursu plastycznego dla klas I-III „Wymarzone święta”

W kategorii klas I:
1. Natalia Ćwiklińska 1b i Emily Śnihur 1c     
2. Wojciech Truszczyński 1c i Magdalena Krasińska 1d        
3. Zofia Sypucińska 1d i Amelia Wójcik 1d
Wyróżnienie: Bartosz Kotłowski 1c

W kategorii klas II:
1. Filip Walasek 2b i Maja Kowalewska 2c
2. Damian Stolarczyk 2c
3. Paula Drożdżyńska 2b i Zofia Wytrążek 2b

W kategorii klas III:
1. Alina Kocięda 3b

Gratulujemy zwycięzcom!
Dziękujemy wszystkim za udział w konkursie.

Organizatorzy: Ewa Mazurewicz i Katarzyna Górska

Zdjęcia prac uczniów